Italia, Perugia

w godzinie duchów

20 lipca 2009; 1 654 przebytych kilometrów




perugia'



Choć już północ prawie, to chcemy jeszcze odwiedzić Perugię. Choć na chwilę.
Droga znów pnie się serpentynami pod górę, ciemno już, więc nic nie widać i wydaje się, jakbyśmy mieli tak jechać w nieskończoność.

No ale w końcu pokazało się miasto. Zostawiliśmy auto na ulicy i weszliśmy do starego miasta przez jedną z wielkich bram. Znów trzeba wspinać się pod górę ;) Tym razem po wyślizganych przez wielki kamieniach. Minęliśmy jakiś duży kościół. Aż dotarliśmy na wielki plac, który tętni życiem. Wchodzimy na chwilę na schody ratusza, przysiadamy na schodach wielkiego kościoła naprzeciwko. Przed nami Fontana Maggiore, a wokół ludzi pełno. Wygląda, jakby każdy tu coś jarał albo pił. Albo jedno i drugie ;) Przez chwilę stoi wóz carabinieri. Super atmosfera, najchętniej posiedziałabym tu dłużej.
Zaglądamy jeszcze w uliczki, to tu to tam, w jednym zaułku śmierdzi okropnie. Choć w dzień musi tu być pięknie! To stare etruskie miasto, a mnie kiedyś zafascynowała książka o nich. Kolejne miejsce, do którego chciałoby się wrócić.

Szeroka ulica prowadzi nas do Rocca Paolina. W dole widok na resztę miasta i równinę poniżej. Wypatrujemy auta, z myślą, że może jakoś na skróty da się do niego dotrzeć, ale nie widać, więc wracamy podobną drogą, znów po śliskich wiekowych schodach.

Czas opuścić Perugię. Jedziemy w stronę Rzymu. Po drodze spaliśmy kilka godzin na stacji.